wtorek, 7 października 2014

W poszukiwaniu przyjaźni...

Życie samotnego Kota jest nudne. Nawet bardzo. No chyba że Kot wychodzi na zewnątrz. Wtedy życie nabiera koloru. W końcu na polu jest tyyyyle rzeczy do robienia: można gonić liście, polować na gołębie, łapać motyle, można też żebrać człowieków na balkonach o smakołyki... A kiedy spotka się innego przedstawiciela swojego gatunku, to już w ogóle ambrozja! Mój Kot doskonale zdaje sobie z tego sprawę: prawie cały czas przesiaduje z Czarnym Kotem.






 Jak to też napisał Magic na swojej stronie, ten CzK* ma śmiesznie oklapnięte uszka:



Zupełnie jak jego (Magica) "cioteczny prapraprapradziadek od strony drugiego męża babci Pusi... Czyli Szkocki Kot Zwisłouchy!"
Dokładnie tak. Ich przyjaźń jest niezwykła. On go ciągnie za ogon, skacze mu na tyłek, a tamten tylko pomrukuje. Ze świecą lepszej pary szukać! Jednak we wszystkim są też minusy. Gdy Magic jest z CzK,  W OGÓLE nie reaguje na imię. Ja już zdążę nabawić się załamania nerwowego, a Mój Kot hasa sobie ze Zwisłouchym. Albo nie. Kłapouchym :-D  Ale przynajmniej wtedy nie odchodzi za daleko, tylko trzyma się swojego przyjaciela. Który zazwyczaj robi to, co na zdjęciu powyżej. Więc jestem o jakieś 25% spokojniejsza.
To była prawdziwa opowieść o pięknej przyjaźni. Muszę kończyć, bo trzeba nakarmić tego wiecznie głodnego łakomczucha.
P.S.
Dotrzymałam obietnicy i wrzuciłam jego zdjęcia!

* - CzK - Czarny Kot, inaczej też Kłapouchy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz