Każdy kociarz na pewno wie, czym jest piekło dla Kota. I kim jest sam diabeł. Jednak dla osób, które nie do końca są kociarzami, napiszę o co chodzi. Otóż piekłem jest oczywiście gabinet weterynarza, diabłem - naturalnie! - weterynarz.
I mój nieszczęsny Kot musiał iść do tego ów weterynarza
to był diabeł!!! nie wtrącaj się, Magic! No i musiał iść do tego
diabła! Niech już będzie. I musiał pójść do tego
diabła na szczepienia. Białaczka i coś tam jeszcze .
Białaczka?! Zrobię się biały?! Ja nie chcę być biały! Ja chcę być czaaaarnyyyyyyy!!! Cicho bądź, Magic! Jeszcze raz się wtrącisz, to wyrzucę cię z tego bloga! I wcale nie żartuję! Dobra. Od początku, bo przez te przerywania nic pewnie nie zrozumieliście. Mój Kot musiał iść na szczepienia do WETERYNARZA (nie rób takiej obrażonej miny, Magic!) na białaczkę. Nie, białaczka kocia to nie rak. To wirus, więc można Kota zaszczepić. No i wszystko by było dobrze, gdyby nie to, co się stało po szczepionce. Zbielał! Dobra, sorry, żartuję ;-) Stało się coś gorszego. W drodze do weterynarza siedział grzeczniutko w koszyczku.
ZA grzeczniutko. Już wtedy coś było nie tak. Normalnie nie dał się w koszyku do szkoły zanieść, a tutaj - tyle do przejścia! Kawałek drogi jest.
I to mnie zastanowiło. Kiedy wracaliśmy do domu, Mały dziwnie się zachowywał. Tak jakby mruczał, tyle że bezgłośnie. Takie dreszcze czy licho wie. W domu padł na łóżko. Po jakiś 2 godzinach poderwał się, jakby na niego wylano kubeł zimnej wody i pobiegł gdzieś. Usłyszałam szuranie, tak jakby skrobał kuwetę. Ale to nie była kuweta. *Zwrócił*. Na szczęście na gazety. Potem tak się trząsł. I zrobił tak rzadką Qpę, tak rzadką, że wyglądała jak gorąca czekolada. Potem pił i pił i pił. W końcu zasnął. Wtedy do mnie dotarło.
Było tak:
Gdy wrócił z pola, nie chciał jeść i w ogóle szybko położył się spać. Spał nawet wtedy, kiedy zakładałam mu szelki. Zaraz po tym, jak wrócił od weterynarza, poleciał do łazienki i zrobił nie najładniejszą Qpkę. Już przed pójściem do wet. źle się czuł. Podejrzewamy, że czymś się podtruł. Czym? Nie mam pojęcia. Może Kłapouchy go do czegoś namówił? Nie wiem. Jak miał głupią malutką biegunkę, przełożyliśmy szczepienia. A co dopiero takie podtrucie! Już nawet myślałam, że nie przeżyje tej nocy, a tu rano
PRZYBIEGA do łóżka i... ciumka*!!! I już jest wszystko ok. Je wprawdzie mniej, ale za to pije dużo i normalnie wychodzi na zewnątrz. UWAGA! Pewnie pomyślicie sobie, że oszalałam, ale włączcie sobie na YouTube
miauczenie kota i przy tym miauczeniu odrabiajcie zadania domowe! No to kończę już. Kuweta czeka! :(
*
ciumkanie - Magic ssie najczęściej mój palec. To wszystko przy akompaniamencie mruczenia i przy ugniataniu ciasta.