niedziela, 23 listopada 2014

Nowi Mieszkańcy Podwórka...

Hmmm... Od czego by tu zacząć... Dobra. Od początku.
No więc na wstępie zaznaczę, że Mój Kot zachował się świńsko. Otóż przegonił... Ale NAPRAWDĘ muszę zacząć od początku.
   No więc dawno, dawno temu (dokładnie rok) żyły sobie wolne Szkolne Koty. Była wśród nich Czarna Mama Kotka i jej małe Kociaki. Kilka burych i jedna, Czarna Kotka. Tą Czarną Kotkę oswajała moja osoba przez dokładnie trzy miesiące. Jednak im więcej czasu spędzałam z Nią, tym bardziej była ona dzika (czyt. wredna) .  W końcu, ze zrujnowanymi nerwami, powiedziałam sobie, że to i tak nic nie da. Odpuściłam więc tej Kotce, pozwalając, aby żyła własnym życiem.
   Jednak tegoż roku Koty zabrano do schroniska. Ale...
   Ale finał był taki, że albo zapomnieli, albo chcieli zostawić jednego Kota. Czarnego.
   I ten oto Kot -  raczej Kotka, urodziła. Urodziła takiego niewyobrażalnie malutkiego i słodkiego Kotka. Też czarnego. I on jest jeszcze mniejszy niż Magic jak go przynieśliśmy! Na moje oko ma... hmm... Miesiąc? Dawno nie przeglądałam książek o Kotach, więc sobie zapomniałam, ale mniej więcej ten Czarny ma miesiąc. I chodzi za swoją mamą krok w krok. I jest niewyobrażalnie mały. I słodki. I brzdącowaty. CUDO! Chyba nawet jeszcze mniejszy od tego!
I teraz uwaga: dziś miałam ochotę udusić dwa stworzenia - srokę i Magica!
Srokę dlatego że... Hmmm... Nie dodałam, że one pojawiły się a naszym Podwórku! No i jak je tylko zobaczyłam, to zasuwam po mięsko i szybko im daję. One oczywiście wzięły nogi za pas, ale przyjdą, myślę.
Ale wyprzedziła je sroka!!!!!!!!! Porwała mięso i odlatuje.Wtedy miałam ochotę:
JEŚLI NIE UKOŃCZYŁEŚ/ŁAŚ 18 LAT, NIE CZYTAJ TEGO!
No więc: złapać ją za te swoje piórka i wywijać nią na wszystkie strony, złapać za ogon i tak, jak w tej rymowance "temu wcale nic nie dała, tylko OGON MU URWAŁA (...)" to to bym chciała zrobić, a potem odrywać jej powoluuuuuuutku łeb, usmażyć w oleju, spalić, a proch zakopać tak głęboko, żebym się dokopała do jądra Ziemi!
Wiem, jestem nienormalna.   
No dobra, a teraz co się zdarzyło potem.
No więc Magic i Mama Kotka się spotkali. Ale to spotkanie trwało bardzo krótko. Bo Kotka uciekła. Tak!!!!!!!! MAGIC PRZEGONIŁ DZIKĄ MAMĘ MIESIĘCZNEGO KOCIKA!!!!!!!!!!!!!!!
Autentycznie, myślałam, że go obedrę ze skóry!
I teraz dla dociekliwych, czyli dlaczego przypuszczam, że Magic chciał przegonić tą niewinna Kotkę, a nie np. się z nią pobawić w berka?
Otóż sądzę tak z kilku przyczyn:
Po pierwsze jeśli Koty chcą się zaprzyjaźnić, najpierw pochodzą do siebie, a potem obwąchują swoje noski. A po drugie gdy Koty chcą się bawić, mruczą, żeby udowodnić, że nie mają złych zamiarów. A Koty mają baaaaardzo czuły słuch, więc Kotka na pewno by usłyszała jego mruczenie i by się zatrzymała.
Magic w ogóle był dziś strasznie wredny. Nie chciał jeść swojej nowej karmy. Był na polu praktycznie cały dzień. Wtedy ani trochę nie reagował na imię. Uciekał przede mną. Kiedy akurat był w domu, non stop wskakiwał na telewizor. Normalnie koszmar! Chyba wstał dzisiaj lewą łapą...

Oblicza Mojego Kota

Po pierwsze Magic pod baaaaaaardzo wieloma względami przypomina wampira:
  •  W dzień śpi, wieczorem - wychodzi na pole. Czyli w nocy odżywa.
  •  Strój - jakby nie patrzeć - wampira
  •  Zęby iście wampirowe 
  • Przyczaja się w ciemności, a jak ktoś przechodzi, rzuca się na ofiarę z pazurami
Po drugie: niezły flirciarz.
Po trzecie: zapalony obrońca terytorium - przegania wszystkie inne Koty z Jego podwórka.
Po czwarte: mruczek i ciumkacz - ale to tylko wieczorem i rano (kiedy wszystkie Pańciopodobne, z Pańcią na czele śpią)
Po piąte: hmm... to wszystko razem wzięte do kupy
Po szóste: jednocześnie  i
Eeeee... To tyle Ale jeszcze jeden post mnie dzisiaj czeka!

niedziela, 9 listopada 2014

Historia mrożąca krew w żyłach... kota!

   Zaczęło się niewinnie. Ofiara (Mój Nieszczęsny Kot) przyszła z pola do domu. Nie chciała jeść. Wydaję mi się, że wiedziała, co ją czeka. Poszła mi na kolana. Kolejny fenomen. A potem, jakby pchnięta przeznaczeniem, uciekła TAM.
   Długo jej nie było.  Człowieki były pewne, że Ofiara poszła spać. Ale nie.
Ofiara przez pół godziny była zamknięta.
Na BALKONIE.
   Wróciła do mnie, kiedy Pańciopodobna poszła na balkon wziąć pranie. Zimna, zmarznięta, smutna ;..( 
Koniec opowieści mrożącej krew w żyłach Mojego Kota. UWAGA! Opowieść prawdziwa ;)

niedziela, 2 listopada 2014

Anatomia Kota. Lekcja 1.

Żeby zostać w pełni kociarzem, trzeba wiedzieć, jaką budowę ma Kot i do czego służą poszczególne części ciała.

 Lekcja 1
Temat: Koci pyszczek



1. Koci wąs. Służy do pomiaru, czy dziura jest na tyle mała, żeby udało się w niej zaklinować.
2. Kocie oko. Przydaje się do sprawdzania czy wokół nie ma żadnych:
a) człowieków, którzy mogliby zareagować, że Kot zrzucił porcelanową doniczkę;
b) innych Kotów, z którymi można by było się pobawić.
3. Kocie ucho. Jest niezwykle czułe. Jeśli ów Zwierzę śpi i usłyszy choć szept na klatce schodowej (którego my, marne człowieki nie słyszymy) wtedy Kot już jest przy drzwiach i rozkazuje, żeby go wypuścić.
4. Chodzi o Koci język. Raczej nie ma innych zastosowań jak kąpiel (lub szybki prysznic) , lizanie Swojego Człowieka, zlizywanie mleka czy oblizywanie się.
5. Nos Kota odgrywa wiele bardzo ważnych funkcji: sprawdza, czy jedzenie jest świeże (kupione mniej niż 12 godzin temu) , wyczuwa w jakim Pańcia jest humorze aby w przypadku złego nastroju w porę zejść jej z drogi, sprawdza czy Pańcia rzeczywiście nie ma więcej jedzenia, czy tylko tak mówi, potrafi w przybliżeniu określić, czy wokół nie ma innych Przedstawicieli Jego gatunku i wiele innych...

sobota, 1 listopada 2014

Domowy mruczuś. Niemożliwe? A jednak!

Od dzisiaj Jaguar w Marynarce to... Mruczek w Marynarce? Tak! Podam jego normalny plan dnia:
No dobra, żeby nie było, że kłamię, poproszę tu Magica...
- ........................................................................! ← miejsce na przechwałki Magica, przemówienie dotyczące łaski, jaką On  mi dał, pozwalając udzielić swojego głosu tfu! miauku na nie jego stronie,  itd. itp. Dałam tam kropki, bo inaczej jego przemówienie zajęłoby jakieś... 99% wpisu Dobra, żeby nie przedłużać:
5:30 Idę ciumkać Pańcię (która haniebnie wycięła moje przemówienie z wpisu!)
6:30 Idę do kuchni za Człowiekiem Spokrewnionym z Pańcią (mamą) . Pilnuję, żeby dała mi jeść, a potem wypuściła na pole.
 ~ 8:00 Wracam zmęczony do domu.
8:05 Jem.
8:10 Myję się.
8:13 Idę na parapet.
8:20 Zasypiam.
8:45 Domagam się wyjścia.
8:48 Pańciopodobni bawią się ze mną.
8:55 Po paru minutach nudzi mi się. Domagam się wyjścia.
8:57 Wychodzę.
~10:30 Wracam zmęczony do domu.
10:33 Jem.
10:38 Myję się.
10:40 Idę na parapet.
10:45 Zasypiam.
10:30 Domagam się wyjścia.
10:31 Pańciopodobni bawią się ze mną.
10:35 Po paru minutach nudzi mi się. Domagam się wyjścia.
10:37 Wychodzę.

I tak dalej.  Potem ja przychodzę ze szkoły, łapię Kota (który zwykle jest na polu), karmię Kota, głaszczę Kota, pozwalam się ciumkać Kotu, Kot śpi. A potem od nowa... Wychodzenie, jedzenie, ciumkanie, spanie...
Ale dziś było inaczej! W ogóle nie chciał wyjść! Tylko na dosłownie pół godzinki, żeby załatwić to i owo... A potem ek pod drzwiami! Potem miał kota (ganiał oszalały po całym mieszkaniu) a potem ułożył się na krześle i tak o, po prostu leżał. SZOK!!! Potem wyszedł na chwilkę na pole, a potem znowu miauczał, ale jak go wsadziłyśmy na balkon to po prostu... (to stare zdjęcia, ale wygląda identycznie jak dziś)


I tyle. Jedziemy na cmentarz i jak tu zabrać Kota tak ładnie, jak nigdy dotąd ładnie i grzecznie siedzącego Kota na balkonie? Zabrać do DOMU? Więc zostawiłyśmy go na balkonie i tylko uchyliłyśmy drzwi, żeby miał jak wyjść. Dziś naprawdę zachowywał się super - jak prawzdiwy Domowy Mruczek, a nie jak Podwórkowy Włóczęga!